1. „Nie ma co wpadać w panikę, bo umierają tylko osoby obłożnie chore i starsze” – to powtarza wiele osób. W szczególności mam wrażenie takie, które wykazują bardzo dużą chęć walki, aby od aparatury nie odłączać osób ze śmiercią mózgową, czy aby nie abortować martwych płodów. Przekładając na język ludzki: „wyluzuj, umrą tylko nasze babcie”.
2. „Koronawirus wykazuje się taką samą śmiertelnością, co grypa” – to już praktycznie powtarzają wszyscy. Tymczasem, chociaż dalej jest to „tylko” parę procent, to jednak koronawirus ma prawdopodobnie 10-20 razy więcej „skuteczności” (wśród zarażonych) niż grypa (0,1 proc.). Jest to jednak oczywiście dyskusja akademicka.
3. Ważne, że koronawirus ominie Polskę. Tak, jak omija nas na przykład depresja. WHO twierdzi, że depresja w Polsce to częsta choroba, ale nasze ministerstwo ma swoje dane. Na dowód, że liczba zachorowań spada, przytacza się na przykład malejącą liczbę świadczeń w poradniach. Parę osób może zabija się rocznie (5 tysięcy). Ale najważniejsze, by nie uwzględniały tego statystyki.
4. Problemu nie widać, to go nie ma. Może nie jesteśmy przygotowani na realne zagrożenie, ale budżet, aby poinformować ludność, że jesteśmy, jest rekordowy. Najwyraźniej cała para idzie w to, aby w Polsce nie stwierdzono przypadku koronawirusa. A że parę osób więcej umrze w tym roku? Cywilizacja śmierci to oczywiście nie my.