– Ona jest pier***nięta – tak 41-letni Krzysztof S. wypowiada się o Elizie Michalik, znanej dziennikarce, która zwątpiła w chorobę posła, a wcześniej prawdopodobnie głównego rozgrywającego w operacji rozmontowywania praworządności w Polsce, pana Zbigniewa Ziobro.
Jak wszyscy wiemy, Zbigniew Ziobro zniknął, jak tylko opozycja doszła do władzy i – jak przekazała jego partia – jest chory na raka. Przedstawiciele jego partii (Solidarna Polska), w wielu przypadkach po prostu – nie bójmy się tego słowa – spełniający definicję faszystów, wszystkim osobom, które sugerują, że pan Ziobro powinien np. poddać się ocenie biegłych, którzy stwierdziliby, czy jego stan zdrowia na to nie pozwala, by być przesłuchanym, zarzucają brak empatii. To tez zasugerowała Eliza Michalik, a Krzysztof S. zrzucił jej „deficyt empatii”.
Krzysztof S., jak chce być faszystą, ma do tego swoje prawo, tak jak moralne prawo nakazuje nam z kolei z faszyzmem walczyć. Problem jest innej natury. On sam, jak twierdzi Wikipedia i parę milionów spijających te mądrości z jego ust Polaków, jest też dziennikarzem.
Panu Krzysztofowi w tym przebraniu udało się już przeprowadzić rozmowę z prezydentem Dudą, dającemu w tym wywiadzie Rosjanom podstawy do posiadania Krymu, i nie nazwać go przy tej okazji d…. Teraz osądza moralnie dziennikarkę, i czyni to w sposób wulgarny, z czym ja nie mam akurat problemu, jeśli komuś się rzeczywiście należy (np. panu Ziobrze) i nie mają z tym też oczywiście problemu faszyści.
Wyjaśnijmy jednak znaczenie elementarnych i ważnych słów, których faszyści z kolei albo nie rozumieją, albo, jak są trochę inteligentniejsi, to udają, że nie rozumieją. Dziennikarstwo polega przede wszystkim na tym, że stoi się na straży takich wartości jak wolność wypowiedzi, wolność mediów czy demokracja, a nie staje się w obronie ludzi, którzy te wartości próbują podważać.
Branie w obronę osób, które dużą część swojej kariery dedykowały walce z demokracją, jak np. pan poseł Ziobro, sprawia, że jest się co najwyżej działającym w celu wybielenia takiego zagrania PR-owcem, choć – to staromodne słowo lepiej tu pasuje – pewnie jest się po prostu propagandystą.
Otóż polskie prawo (pan, panie Krzysztofie, jest zaskoczony?) nie przewiduje takiej sytuacji, że jeśli na przykład przedstawiciele organizacji pedofilskiej zaczną ogłaszać, że jeden z nich, który musi sprostać poważnym zarzutom, jest śmiertelnie chory, to na tej podstawie powinno się odstąpić od badania sprawy, a kto tak nie robi, ten ma deficyty empatii. Nie, cywilizowane systemy prawne wymagają, aby taka osoba przedstawiła dowody, że stan zdrowia np. uniemożliwia jej przesłuchanie. Podobnie jest w przypadku pana Ziobro. Empatycznie wyraźmy troskę o zdrowie, ale (na tym m.in. polega też empatia wobec ofiar przestępstw) oczekujemy dowodów, że nie są w stanie przyjść na przesłuchanie. Kto tego nie robi, ten ma deficyty empatii, ale tej prawdziwej, nie udawanej.