Protesty rolników – czy się stoi, czy się leży, dopłata do hektara się należy

Uczestnicy tego kultu cargo, który mainstreamowe media nazywają protestami rolników, łączą lokalne chrześcijańskie wierzenia z satanizmem (wiara w potężnego, jednak możliwego do okiełznania demona LGBT, czyli Unię Europejską). W ramach przygotowań do siewu przed sezonem 2024 odprawiają właśnie w wielu miejscach Polski specyficzne dla tego kultu ceremonie (parady traktorów).

Często odbywa się to wraz z marnotrawieniem płodów rolnych w kulminacyjnym punkcie rytuału (na przykład wysypanie zboża na tory), zawsze – z przeklinaniem obecnie rządzących krajem.

Wszystko ma owocować upragnioną wypłatą dopłat unijnych, co – jak pewnie najtrudniej w to uwierzyć – zawsze okazuje się skuteczne:

Kult cargo (za Wikipedią) – zjawisko pierwszy raz opisane na wyspach Oceanu Spokojnego, gdzie miejscowa ludność zaczęła naśladować amerykańskich żołnierzy. Widząc, że budują oni lądowiska, czego wynikiem jest przylatywanie samolotów z żywnością i innymi dobrami, zaczęła robić to samo w oczekiwaniu, że samoloty z dobrami same nadlecą. Samoloty przylatywały z nieba, więc były darem od bogów, a biali byli uważani tylko za pośredników w przekazie należnych miejscowej ludności dobrodziejstw.

Podobnie jest w przypadku relacji polskich rolników z Unią Europejską, tylko tutaj bóstwo przybiera cechy demoniczne.

Protest rolników. Kołodziejczak krzyczy do rolników [WIDEO]

Bonus dla tych, którzy przescrollowali tak nisko: Poseł Agrounii Tak Michał Kołodziejczak Krzyczy do rolników: – Jak poprzednio niektórzy wchodzili w d… Kaczyńskiemu, to pasowało!

PS: Ja też modlę się o dopłaty – > https://buycoffee.to/mieszkamwpolsce

Protest rolników. Unia dopłaca do rolnictwa kwoty rzędu 100 mld zł rocznie

Kącik ekonoma: Unia Europejska prowadzi jeden z największych na świecie program dopłat do produktów rolnych, wykładając na ten cel kwoty rzędu 100 mld zł rocznie, a także zamyka rynek na produkty rolne spoza wspólnego rynku, aby bronić interesów producentów (rolników).

Czego się nie mówi za często, że odbywa się to kosztem konsumentów, którzy nie mogą np. jeść chleba z dużo tańszego ukraińskiego zboża, a w sklepie mają czasem ziemniaki droższe od bananów, bo te nie rosną w UE, więc można je w bardziej swobodny sposób sprowadzać zza unijnej granicy.

Efektem ubocznym jest też, że polskie rolnictwo (na którego dobrej kondycji nam oczywiście tak naprawdę przede wszystkim zależy) traci zdolności konkurencyjne (gdy nie musi konkurować).

Dodaj komentarz